Witam!
Gdy po raz pierwszy odwiedziłem Zakopane wiele lat temu, już wtedy widziałem że zawsze będę tam wracał. urzekło mnie jego piękno i odmienność w porównaniu do bałtyckiego wybrzeża do którego przywykłem. Góry oczarowały mnie swoim ogromem, który za każdym razem podziwiam. Lubie wspominać spacery po Krupówkach, stare baby namawiające na oscypka – szczególnie te koło kolejki na Gubałówkę:). Wejście do lasu to też jakby coś innego, niby zielono ale jakoś inaczej…gdzie ja bym znalazł koło Szczecina takie Kozie Brody???
Dziś przedstawiam filmik jak radziłem sobie wraz z moją narzeczoną podczas wejścia na szczyt Rys.
Opis trasy:

Najpierw podjechała taksówka, która zabrała nas do Palenicy, stawka zwyczajowa za porę nocną to 80 zł w jedną stronę. Starszy pan taksówkarz, Góral jakich mało opowiadał ciekawe historie, zapytany czy w drodze do Morskiego Oka z Plenicy, może n
as zaatakować niedźwiedź (byłą to droga nocą przez park), spokojnie odpowiedział:
Po dotarciu do schroniska, okazało się że jest zamknięte do 6:00 lub 7:00 i nici z rozgrzewającego grzańca, wiec szybka kanapka i łyk wody musiał wystarczyć.
Następny przystanek Czarny staw – widok Morskiego Oka w dole był przepiękny, trochę zimno na górze…mogłem zabrać jakąś cieplejszą bluzę, ale to nic serce rozgrzało mi się jak w oddali za Czarnym Stawem zobaczyłem niknące w skałach małe punkciki… to byli pierwsi chętni do wejścia na szczyt. Ogrom ścieżki jaka nas czekała była zaledwie początkiem wędrówki. W sumie ścieżka na Bulę pod Rysami była dość prosta i przypominała trochę spacer po schodach, bardzo długi męczący spacer.
![]() |
Bula pod Rysami |
Bula pod Rysami – bardzo czekałem na moment dotarcia do Buli, według opisów miał być to „względnie płaski, porośnięty zielenią teren”, opis zgadzał się z rzeczywistością, jednak jeśli wyobrażacie sobie płaską polanę z trawką na której można zrobić piknik to zapomnijcie:) Ten płaski teren to rumowisko kamieni porośnięte mchem, wiało na potęgę i było zimno, znalezienie większego kamienia by na nim usiąść to cud, i w tym wypadku, krótki postój na regeneracje i lecimy do góry.
Ściana – wejścia na Rysy broni ściana skał, na które bez problemu wejdziemy po łańcuchach, ale uwaga, nie ma co złudnie wierzyć w łańcuchy, są śliskie od potu innych wspinaczy, mogą się zerwać w każdej chwili, kotwa trzymająca łańcuch może wypaść i wtedy po Rysach. Osobiście widziałem oderwane kotwy na samym szczycie góry i wolałem chwytać się skał. Warto podczas wspinaczki, nie będąc doświadczonym wpinaczem używać zasady trzech punktów, mniej więcej chodzi o to by zawsze mieć podparcie w trzech miejscach. Bez wątpienia, ta część trasy była najfajniejsza, moment oczekiwania wejścia na sam szczyt i niknące widoki w dole były bezcenne.
![]() |
500 m wspinaczki |
Półka – dość emocji wzbudzić może półka skalna, przez którą należy przejść by dostać się na szczyt, przechodząc nią możemy podziwiać całą drogę którą przebyliśmy wchodząc po ścianie, dosłownie 500 m ściany prosto w dół! By przejść przez półkę wystarczy pewnie chwycić łańcuch i bokiem półki z użyciem wyżłobień na kształt schodków przejść na drugą stronę, można przejść górą, ale jest to bardziej niebezpieczne i bez asekuracji łańcuchów. Rejon ten lubi się korkować, gdyż jest to jedyne miejsce wejście/zejścia na polską stronę.
Szczyt Rys! – Mając półkę skalną za sobą, zacząłem rozglądać się za szczytem i po jakichś 15 minutach przedarłem się przez tłumy turystów, zrobiłem chyba z milion zdjęć! Po chwili przysiadłem na kamieniu i poczułem spokój, było naprawdę spokojnie, byłem tam ze swoją narzeczoną i celebrowaliśmy te chwilę, zwieńczenie wcześniejszych przygotowań i planów. W duchu powiedziałem do siebie – jeszcze tu wrócę.
Droga w dół – Jak się okazało, droga w dół nie była łatwiejsza, ciągle widziałem przed sobą dużą przepaść a ciężej było zobaczyć skrawek kamienia nadającego się by na niego stąpnąć. Duża część trasy po ścianie, była kontynuowana metodą dupoślizgu, jak się okazało była to metoda powszechnie używana przez wspinaczy wokół mnie. Drogę do Palenicy pokonaliśmy w ciemnościach i zdążyliśmy na ostatniego busa… biegliśmy! W Zakopanym… no cóż, gdy udało mi się wysiąść z busa, powoli udałem się na spoczynek, niczym stary dziadek po 100-tce sunąłem do łóżka, gdyż kolana wcale nie chciały się już zginać, a następnie zasnąłem szczęśliwy.